Minął rok od przeprowadzki na wieś


Po roku ogarniania bałaganu w siedliski i remontu domu oby jako tako mieszkać z dziećmi przez zimę dojrzeliśmy już do tego aby móc powiedzieć, że przyzwyczailiśmy się do tego miejsca. Przychodzą nam do głowy kolejne pomysły na życie w nowym miejscu. Układamy sobie z głowie i na papierze nasze plany. Tworzymy listy zadań i z radością wykreślamy kolejne punkty. Wiemy już , że dla nas przeprowadzka na wieś to nie tylko miejsce do mieszkania. To jest nasz sposób na życie. Wiemy, że ta praca, którą wykonujemy każdego dnia nigdy się nie skończy, zawsze będzie coś do zrobienia. Nasze siedlisko to nasz styl życia tylko bardziej aktywny styl.










Były chwile zwątpienia podczas remontu, ale teraz wiemy, że ten chwilowy stan mija. Były sytuacje kiedy zastanawialiśmy się czy dobrze zrobiliśmy sprzedając mieszkanie i kupując ten zrujnowany dom. Z przepracowania i zmęczenia płakałam, myśląc ile tu jeszcze pracy i kiedy my to wszystko ogarniemy. Po nocach nie spałam nasłuchując wszystkich nowych odgłosów. Nie mogłam przyzwyczaić się do ciszy i ciemności jaka nastawała w nocy. Dla mnie to był inny świat.  Mieszkając w bloku i szukając naszego przyszłego domu nie myślałam o tym jak będziemy się czuć w tym miejscu i jakie emocje będzie budził w nas dom.  Czas mijał i mi mijały chwile niepewności i zwątpienia. Przyzwyczajałam się do tego wszystkiego i teraz czuję się w tym miejscu jak u siebie. Pogodziłam się z tym, że miałam wątpliwości i z tym, że nie zawsze zmiany układają się natychmiast pomyślnie. Ten etap był mi również potrzebny do osiągnięcia spokoju.
Nadal denerwuje się, że chwasty wyłażą szybciej niż rośliny, że pies sąsiadki załatwia się na naszej działce i osikuje nam koła w samochodzie (działka nieogrodzona), że mam nieprzygotowaną działkę pod drzewa owocowe bo zwyczajnie brak nam czasu. O nieskoszonej działce nie wspomnę, bo zabroniłam mężowi kosić i nie wiem kiedy to odwołam. Ma zgodę na koszenie przy domu, gdzie się dzieci bawią i najczęściej się chodzi (chodników też nie mamy). Wiele rzeczy nie mamy ale rok mi zajęło aby zrozumieć, że na wszystko trzeba czasu, że to wszystko będzie tylko trochę później. Może jak dziecko pójdzie do przedszkola to będę miała więcej czasu? Nie. Nie będę go miała więcej tylko będzie więcej do zrobienia. Sama przed sobą musiałam się przyznać, że nie jest tak jak zakładaliśmy, ale czy zawsze musi tak być? Nie chodzi mi o trudności i niedogodności związane z mieszkaniem na wsi, bo właściwie w żaden sposób nie odczuliśmy zmiany miejsca co do dojazdów, dostępu do sklepów i usług. Bardziej chodzi o ilość pracy jaka jest tu do zrobienia zanim się to siedlisko doprowadzi do ładu. Jeśli miałabym odpowiedzieć na pytanie czy żałujemy przeprowadzki na wieś nasza odpowiedź brzmiałaby NIE ŻAŁUJEMY. Mimo większej ilości pracy i niekończących się remontów i wiecznie zarośniętej działki TO JEST NASZE MIEJSCE. Tylko trzeba pogodzić się z tym, że wszystko będzie, ale trochę później a jak czegoś nie będzie no cóż... świat kręci się dalej.






Komentarze

  1. Przeżyliśmy to. Mieszkamy na wsi trzynasty rok , a wcześniej remontowaliśmy siedem lat . Do teraz remontujemy. Głowa do góry , małymi kroczkami do celu. Miłego weekendu 🌷🌷🌷🌷🌷🌷🌷🌷🌷🌷🌷🌷

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam, bo pracy był ogrom... Dom sam w sobie piękny, ale w zasadzie wszystko było do remontu. Stoję teraz przed podobnym wyzwaniem, ale jest to altana działkowa, a nie duży dom, a już kompletnie nie wiem za co się zabrać w pierwszej kolejności. Gratuluje determinacji :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę robi wrażenie! Dobra robota :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na wsi jest zupełnie inne powietrze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wentylacja na nowo i mały lifting piwnicy

Rozmnażanie róż z łodygi cz.1

Stare fundamenty - hydro i termoizolacja fundamentów w starym domu z piwnicą